Hej!
Temat jest jak najbardziej trafiony, w końcu ;-) Jestem niestety, a może stety? uzależniona od kupowania w SH. Żaluje tylko, że jak pracowałam to nie było tego lumpka w mieście, bo bym pewnie musiała dokupić drugą szafę :)
24zł zapłaciłam, za kilo było 55zł niestety ;)
Dla córy:
1. St. Bernard, prześliczna, czyż nie? :)
2. Strój kąpielowy Dunnes, nowy.
Dla chrześniaka:
3. Kamizelka Early Days, nowa.
4. Bluzka St. Bernard, nowa bez metki.
Po raz pierwszy poszłam na dostawę i byłam w szoku jak to "działa".. tłum ludzi czekał pod drzwiami, gdy nadeszła godzina dziewiąta, dziewczyny otworzyły kratę i dziki tłum ludzi wbiegł po schodach prawie się tratując. Widziałam tylko jak babeczki zgarniają absolutnie wszystko do koszyka a pozniej przebierały w tych rzeczach i się zastanawiały: wziąc czy nie?
To ja pośród tego tłumu wyglądałam na wystraszoną gazelę ;-) Bo najpierw oglądałam, powolutku.. a to jednak nie taka jest metoda :) W zasadzie weszłam może dwudziesta tam, więc miałabym szansę na super buty i torebki, ale mnie ubiegli..
A tam! Wolę chodzić w piątki i soboty, kiedy jest tanio bo 20 i 12zł za kilo.. jak coś ma być moje to będzie :)